Niestety nic z tego nie pamiętam.
Teraz kupić tą chyba najsmaczniejszą rybę jest bardzo trudno a jej cena jest bardzo wysoka.
O tym właśnie były warsztaty zorganizowane przez WWF Polska, chociaż słowo kargulena nie padło tam ani razu.
W każdym większym sklepie widzimy ryby świeże, „świeże” i mrożone. Jaka jest ich jakość, to temat na oddzielny wpis. Ale założę się, że mało kto zastanawia się skąd te ryby się biorą. W końcu co to nas obchodzi?
Prawda jest bardzo prosta i jasna: ryb jest coraz mniej.
Przytoczony przykład pysznej karguleny to doskonały obraz sytuacji, jak w ciągu kilkudziesięciu lat ryba, która była odławiana masowo stała się rzadkim rarytasem.
W podobnej sytuacji jest wiele gatunków, które WWF podzieliło na 3 grupy i oznaczyło kolorem zielonym, żółtym i czerwonym. Jak łatwo się domyślić, kolory informują, czy i w jakim stopniu dana ryba jest zagrożona. Na co dzień podczas zakupów warto pomóc sobie w wyborze aplikacją mobilną Poradnik WWF dla Androida lub iOS.
I tutaj pojawiamy się my, klienci-konsumenci, którzy przez to co wkładają do koszyka podczas zakupów możemy wpływać na losy światowych mórz i oceanów. Powiesz, że to bzdura, ale jeżeli nie kupisz zagrożonego halibuta czy morszczuka, sklep nie zamówi go następnym razem a firma rybacka (przemysłowa) mając mniejsze zamówienia, zmniejszy połowy danej ryby.
Wydaje się to bardzo iluzoryczne, ale jeżeli takich pozytywnych decyzji zakupowych będzie wystarczająco dużo, powinno zostać dostrzeżone.
Czy to naiwność tak myśleć? Z jednej strony wiadomo, że przemysł rybny to wielki przemysł i potężny. Królują tam i de facto wyrządzają największe szkody połowy przemysłowe. Jeden duński trawler za jednym zarzuceniem swoich sieci łowi tyle ryb co rybacki kuter prze cały miesiąc!
Z drugiej strony przykład skutecznej akcji Hugh z River Cottage pokazuje, że takie oddolne akcje się udają i powodują konkretne rezultaty.
Po prostu lepiej zrobić nasze małe coś, niż totalnie nic!
Warto też szukać ryb ze znaczkiem Certified Sustainable Seafood (www.msc.org), ale jak to właśnie sprawdziłem, na dzisiaj może to być problematyczne. W żadnym sklepie nie było ryb oznaczonych w ten sposób.
Co więcej wszystkie mrożone ryby były opisane jako złowione za pomocą włóki, czyli wielkiej sieci ciągniętej po dnie morza, która zagarnia WSZYSTKO po swojej drodze, niszcząc jednocześnie morskie dno.
O tym wszystkim była mowa podczas warsztatów kulinarnych zorganizowanych przez WWF Polska, która prowadzi akcje jaka ryba na obiad. Wszystko miało miejsce w łódzkim studiu kulinarnym Book&Cook, a warsztaty poprowadził Sebastian Gołębiewski razem z Kubą Mikołajczykiem.
Nie wiem czy tradycyjnie po łódzku, ale ze zgłoszonych na warsztaty 15 osób przyszła tylko połowa, co podobno miało miejsce po raz pierwszy. Dziwna to sytuacja ale dzięki temu było bardziej kameralnie, więc bardzo się cieszę, a kto nie był ten trąba.
Warsztaty były wspaniałe, co tu dużo mówić. Sebastian to niewyczerpane źródło dobrej, kulinarnej energii i wiedzy. Można się było dowiedzieć między innymi jak wyfiletować rybę na 3 sposoby, jak rozpoznać jej świeżość, ale też jak zrobić sos holenderski tak po prostu czy jak przygotować tłuszcz do gotowania kaczki.
Przepisy przygotowane przez Sebastiana były a) ciekawe, b) inne, c) bardzo smaczne i udowadniały, że ze zwyczajnych składników i wybranych ryb można wyczarowywać cuda. Nie jesteśmy skazani na odwieczną rybę w panierce na głębokim tłuszczu!
Zobaczcie co można zrobić przy odrobinie chęci.

Marynowane śledzie
Karp w curry
Czarniak na kaszy owsianej
Makrela en papillote
Tak więc, czy Twoje wnuki będą mogły zjeść morszczuka? Możliwe, że my już nie będziemy mogli go zjeść za kilka, kilkanaście lat. Tak jak to się stało z karguleną i pewnie z wieloma innymi rybami. Zasoby ryb wydają się niewyczerpane, ale na pewno takie nie są.
Twoja, moja mała cegiełka w postaci wyboru gatunku kupowanej ryby może pomóc w ochronie mórz i oceanów.
Fajne uczucie.